Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

koń siąść potrafię... a Król Szwedzki wielkim bohaterem dotąd się nie okazał.
To rzekłszy, ks. Karol, jakby się lękał siebie i większego roznamiętnienia, skinął tylko głową Butlerowi i prędko odszedł od niego.
Nie miał już tu co więcej robić starosta i zwolna się ku drzwiom zawrócił, pozostawiając biskupa z garstką jego adherentów, która po większej części składała się z ludzi mało znanych i w kraju żadnego wpływu niemających.
— N. Panie — rzekł od progu, wchodząc do mieszkania Kazimierza — niéma co rachować na to, aby biskup rozmyślił się i ustąpił... Mówiłem z nim: uparcie trwa przy swojem.
— A zatem: wojna! — mruknął król — boli mnie to, ale od dzieciństwa tak było: oileśmy się kochali z Alexandrem — (westchnął) — niech mu Bóg da odpoczynek wieczny... w chwale swej — otyle Karol był mi zawsze wrogiem!