Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

którego zaciągnął dla obrony i o daleko większej liczbie jego, jaką wystawić zamierzał. Z wielką zręcznością wiodąc rozmowę, w końcu biskup przystąpił do Butlera i szepnął mu, iż zapewne nie bez jakiegoś polecenia przybywał.
— Zlecenia żadnego nie mam — rzekł Starosta — ale W. Książęca Mość znacie mnie, że jestem sługą Króla Szwedzkiego i całem sercem mu oddanym, nic dziwnego, żem tu przybył, aby się przekonać: czy istotnie W. Ks. Mość trwasz w zamiarze starania się o koronę...?
— Rzecz-to powszechnie wiadoma — zimno i krótko odparł ks. Karol — Nie łudzę się, że mi króla współzawodnictwo trudnem będzie do zwalczenia, lecz mam część senatorów za sobą.
Zamilkł.
— Smutne to będzie współzawodnictwo — dodał Butler.
— Kazimierz to sobie powiedzieć powinien — przerwał gospodarz. — Długo się wahałem; pociągnęli mnie ludzie tem, iż dla niestałego umysłu na Kazimierza rachować nie mogą. Dałem się nakłonić... i nie cofnę...
Wpatrzył się wyraziście w starostę, powtarzając raz jeszcze.
— Tak — nie cofnę...
— Król Szwedzki też, gdy raz się między kandydatów dał wpisać, nie ulęknie się już... nikogo.