Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Inflant w tych dniach miano tysiąc ludzi odłączyć i wysyłać. Czekał aby się to spełniło i król jeszcze przez odejście ich stał słabszym. Zamiast więc uderzyć, wojewoda pociągnął dalej do Orońska.
Tymczasem Żółkiewski nieznużenie był czynnym, zdawna do niego przywiązani dowódzcy pomagali mu dzielnie. Na gwałtowne domagania się o nowe układy, zniósłszy się z królem hetman się zgodził, z tem, aby nazajutrz rano z obu stron po trzydziestu mężów z rycerstwa się zjechało w miejscu bezpiecznem, pomiędzy dwoma obozami i warunki pokoju ułożyli.
Posłano z wezwaniem tem do rokoszan, a tymczasem hetman nie zasypiał. Nie pozostał sam ani na chwilę, przywołując do siebie panów regimentarzów, rotmistrzów, pułkowników, starszyznę, tak że im, ani sobie nie dał spoczynku.
— Uczyniono mnie, hetmanowi, i wam wszystkim i całemu narodowi srom. Znaleźli się zdrajcy, co wojenne hasło wydali; znaleźli się, co zbiegli z szeregów; znaleźli tacy, co królowi przysiągłszy chcieli go wydać w ręce nieprzyjaciół. Srom ten obmyć musimy.
Dowódzcy rozgrzali się także. Wszyscy oni potakiwali hetmanowi.
Wieczór zapadł, ale nikt na spoczynek iść nie myślał, tembardziej że ów Leśnicki i Rudziński, którzy hasło z obozu wynieśli, zuchwale na-