Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o odpuszczenie go do domu, zaręczając, że stawić się będzie na zawołanie.
— No, to jedź waszmość — odparł naostatek król — jedź. Kopijnicy ci ciężą, rozpuść ich jeźli chcesz, lub oddaj komu, a na sejm do mnie przybądź sam. Mamci sług dużo, ale...
Zawahał się.
— Dobrzy są, nie narzekam, wszakże ci, co chcę, nie umieją — i z uśmiechem dodał: — Waszmość, który umiesz, powinieneś chcieć.
Tak odprawiony Bajbuza, nad wieczorem się dowiedział, że mu król parę pięknych koni ze swej stajni kazał przyprowadzić. Był to podarek, bo wiedziano, że pieniędzy rotmistrz nieżądny.