Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jakie były. Musiano w ostatku tworzyć fałszywe, aby się podeprzeć niemi.
Oprócz Zebrzydowskiego, zięć jego, pełen energii, ruchawy, czynny, śmiały a wymowny Smogulecki, wielkopolanin, którego czasu sejmu rotmistrz widywał często, już naówczas podrzucał tę myśl, że jeśli król uparcie przy małżeństwie stać będzie i rakuzkich praktykach, rokosz przeciwko niemu zwołać potrzeba.
Nie co innego też Zamojskiemu narzucał Janusz Ostrogski, ofiarując całą szlachtę na koń wsadzić i postawić na granicy, aby rakuszanki nie dopuściła.
To, czego następstw się lękał Zamojski, Zebrzydowskiemu ze Smoguleckim wydawało się narzędziem najdzielniejszem. Z ust do ust więc podawano sobie: rokosz, to jest pospolite ruszenie szlachty przeciwko królowi i jego stronnictwu.
Bajbuza miał wstręt i do wyrazu i do tego, co on mógł w sobie zamykać jako ziarno.
— Więc wojna domowa? — mówił do Szczypiora — najstraszniejsza klęska, jaka na naród spaść może. Bracia przeciwko sobie. Kaimowska walka. Uchowaj nas Panie od niej! Uchowaj Panie!
— A cóż będzie, gdy szlachtę powołają — mruczał Szczypior — czy myślicie w domu sie-