Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/060

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nawet z dwojga nowo narodzonych źrebiąt, jedno miało strzałkę niezwyczajnych kształtów, co nie było bez znaczenia. Konstellacye się składały bardzo dziwnie.
Śmiał się z tego ks. Rabski, chociaż w ogóle wpływowi gwiazd na losy ludzi i narodów nie zaprzeczał.
Przygodzki z rozmaitych ruchów świata zwierzęcego i z ryb czynił też wnioski, ale czysto meteorologiczne.
Szczypior wyliczał co zabili w lesie i jak szły polowania. Włodarz mówił o gospodarstwie. Spodziewano się w tym roku obsiać łęgi i mieć z nich plon obfity, bo woda tyle lat z rzędu je zalewała, że chyba w tym roku musiała im przebaczyć.
Wszyscy domownicy oczekiwali nawzajem wiadomości jakich im mógł udzielić ze stolicy rotmistrz, ale badany odpowiadał zimno i krótko, że tam nowego tak dalece nie było nic.
Mówiono tylko napewno o blizkiem króla ożenieniu, na nadchodzącą wiosnę, a żoną miała być arcyksiężniczka rakuzka.
Wszyscy na to głowami poruszyli, bo wstręt i obawa tego domu były powszechne.
Pod koniec już wieczerzy, Szczypior jakby sobie dopiero teraz przypomniał najpilniejszą rzecz, o której zabył.