Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ścioły poobracane na zbory, wracały duchowieństwu.
Nowa wiara nigdy nie tknąwszy ludu, wstrętliwa mu, obca, ograniczyła się magnatami, szlachtą, nielicznem mieszczaństwem, i miała na sobie piętno egzotyczne. Szerzono ją w języku pospolitym, ale pospolitą i dostępną wszystkim uczynić nie zdołano. Zwrot już był widoczny.
Zaburzenia i rozdwojenia czasu bezkrólewiów, w których po jednej stronie stali zawsze dyssydenci, po drugiej katolicy i duchowieństwo, przyczyniły się też może do zrażenia od „nowinek“, których pierwszych skutkiem było sianie waśni, rozterek, nietylko w narodzie, ale nawet w rodzinach.
Rotmistrz gdy się tylko dosyć silnym uczuł by mógł wyjść z domu i na świat się pokazać, musiał naprzód przez należne dla niewiasty względy, odwiedzinami pięknej Ewuni za jej starania około siebie się wypłacić.
W towarzystwie Szczypiora poszedł się do jej dworku pokłonić, a trafił w taką godzinę, że mógł o życiu i obyczajach swej dobrej przyjaciółki najlepsze powziąć wyobrażenie.
Nie spodziewano się go tu wcale. Izba gościnna pełną była młodzieży. Na stole wino stało i konfekty. Dwie piękne towarzyszki dopomagały gospodyni w zabawianiu gości, a dla ludzkiego