Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ja za syna mego dawno adoptowałam. Strzegłam i pilnowałam tego wraz z siostrą, aby się wychował jak przystało królowi polskiemu. Katolik gorliwy, języka dobrze świadom, czuje się dziecięciem tej ziemi jako ja. Bóg da szczęśliwie wam panować będzie. Ja tego tylko dożyć pragnę, aby mu jagiellońską koronę na skroń włożyć.
— Miłościwa pani — odezwał się Bajbuza — my też wszyscy z serca tego pragniemy, aby on nam panował, a gdy hetmana ma za sobą, o czem nie wątpię, pewnym być może, iż rakuzkiego kandydata zwycięży. Potrzeba tylko, aby, da-li Bóg wybrany zostanie, corychlej tu sam przybywał i rządy objął, bo rakuszanie wichrzyć nie omieszkają.
Wszczęła się tedy rozmowa zaraz w tym przedmiocie, który królowę najżywiej obchodził i przeciągnęła tak, że Bajbuza ledwie stojącą w orszaku królowej księżnę mógł powitać zdaleka.
Wydała mu się teraz po kilku niewidzenia miesiącach jeszcze piękniejszą niż kiedykolwiek, zachwycającą, a choć przed Szczypiorem niewiast się zapierał, oczu od niej oderwać nie mógł.
W czasie tego posłuchania właśnie oznajmiono arcybiskupa Solikowskiego, a rotmistrz usunął się na stronę i miał teraz zręczność bliżej księżnę widzieć, a rozmówić się z nią.
Dziękowała mu naprzód za Szczypiora, do-