Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zakazał więc czytania. Pogniewał się Bajbuza, włoch także, i ledwie do zgody znowu przyszło.
Dnie czasem utrapienia były do przeżycia trudne.
Marzec wczesną zdawał się zapowiadać wiosnę. Tęsknił za nią chory, obiecując sobie, iż gdy słońce zaświeci, może mu pod drzewa do ogródka wyjść pozwolą.
Gdy się tak wlokło leczenie, jeden z tych licznych posłów, których królowa Anna wyprawiała do Szwecyi, wrócił ze Sztokholmu.
Był to niejaki Kaliński, młody dworzanin, żywy i roztropny, którego Anna rada była zawczasu zalecić siostrzeńcowi, aby mieć wiernego sługę u jego boku.
Kaliński jednak wybywszy kilka miesięcy, musiał z ważnemi listami przyjechać do Polski.
Można sobie wyobrazić, z jaką go tu ciekawością chciwie przyjmowano, począwszy od królowej aż do sług i dworu, oczekującego na nowego pana.
Na usilne prośby chorego Buccella sprawił to, że Kaliński jednego dnia przyszedł rotmistrza odwiedzić. Lecz, że mu królowa szeroko rozpowiadać zawczasu o Zygmuncie wzbraniała, dla różnych interpretacyj, jakim powieści te podlegać mogły — oprócz Szczypiora i rotmistrza, nikogo nie dopuszczono.
Bajbuza postarał się o ujęcie sobie Kalińskiego