Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/065

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po Zborowskim marszałku, zabrał głos Górka, poszli za nim inni nieprzyjaciele króla, już nie samą sprawę Zborowskich i śmierć Samuela a banicyą jego braci wyrzucając nieboszczykowi, ale jego i hetmana oskarżając o nadużycie władzy, o przemoc, o nieprawy szafunek skarbu… o pogwałcenie praw i przywilejów.
Zaledwie kto z przytomnych głos podnosił z protestacyą, spychano go, zamykano mu usta, głuszono podniesioną wrzawą.
Prawie na końcu zerwał się ze swego krzesła domagając słowa Czarnkowski stary, poseł poznański, ślepy warchoł, znany cesarza i rakuskiego dworu sługa, który z dwóch źródeł chciał czerpać, a przez Zamojskiego został odepchnięty, gdy się łask coraz nowych domagał.
Zdawało się, że gwałtowność napaści na hetmana coraz rosła i stawała się zuchwalszą — mowa Czarnkowskiego doszła do ostateczności. Był to wybuch obelg, nieprzerwany potok potwarzy, wyrzutów, szyderstw i obwinień. Czarnkowski pienił się, rzucał, miotał, a że ślepota nie dawała mu ocenić wrażenia jakie sprawiał na słuchaczach, wysilał się aby je spotęgować. Nie była to już w końcu mowa posła, ale ulicznego jakiegoś przeciwnika gburowskie znęcanie się nad wrogiem.
Kilkakroć nawet wśród otoczenia Górki zmarszczyły się brwi i skrzywiły usta, ale Czarnkow-