Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niektórzy z gości ustępowali mu z drogi, inni nie poruszali się, tych on obchodził. Milczenie panowało w izbie, przeprowadzano go oczyma.
W progu nałożył czapkę na ucho, i tak samo jak w początku, krokiem mierzonym, wyszedł ze dworu wojewody.
Dopiero po chwili za nim wybuchnęły głosy oburzenia przeciw śmiałkowi, który się ważył najść tak dwór pana wojewody i zuchwale mu się stawić.