Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przez stryjenkę moją, którą prusacy szanują — żywo odpowiedziała Pepita, obejrzała się na sługę i dodała cicho: — Gdybym tak mogła...
Wzrok jej odpowiedział, że Simonis jeszcze na zamku pozostał.
— Kiedy wyjeżdża hrabina Brühlowa? — spytał.
— Prędko, prędko; ale nie prędzej, aż... rozumie mnie pan.
Masłowski musiał się domyślić, że szło o zabranie Simonisa.
Więzienie nietylko mu nie odebrało odwagi ale go uczyniło zuchwalszym, Dał znak pięknej pannie, aby z nim wyszła na korytarz.
— Niema co zwlekać odezwał się — król Fryderyk ma przybyć do Drezna, naówczas wszystko stanie się trudniejszem. Podejrzliwy zgryźliwy mięszający się do wszystkiego; kto wie, do czego się może rzucić. Ja biorę na siebie, że Simonisa wyprowadzę; dajcie mi go tylko: przebiorę uczernię go, zbrukam zabiorę do siebie i, albo obaj zginiemy, lub ucieczemy.
Baronówna zaprowadziła do Spörkena, który rad był pozbyć się i odpowiedzialności więźnia
Zgodził się na wszystko. Poszli więc razem do pustej sali i, pozamykawszy drzwi, wyciągnęli Simonisa z kryjówki. Miał on tu i posłanie i jedzenie; zdaje się, że nawet, dodając mu odwagi, odwiedzała go hrabina Brühlowa; jednak, gdy się wydobył na światło dzienne, ledwie na nogach się mógł utrzymać. Kręciło mu się w głowie, blady był, jak trup.
Z sali przez cały szereg pokoi przeszli po cichu do gabinetu, w którym Masłowski zajął się przebraniem Simonisa. Generał sam dostarczył łachmanów, sadzy komin. a inwencji Masłowskiego żywa wyobraźnia. Szklanka wina orzeźwiła drżącego. Rozpuściwszy mu włosy i obmywszy je zpudru, zaczerniwszy twarz, okrywszy go łachmanami, zdawało się Masłowskiemu, że dokazał arcydzieła. Simonis, posłuszny jak dziecko, robił, co mu kazano.
Sznur i wiązki drew na plecach służyć miały do dopełnienia tej maskarady, która tragicznie skończyć się mogła. Spörken namówił Simonisa, aby za siermięgę wziął puginał i w razie, gdyby go kto chciał pochwycić bronił się nim a uciekał.
Masłowski iść miał nieco przodem tak, aby go z oczu nie tracić Wszystko było jak najlepiej ułożone i zdawało się niepodobieństwem, ażeby Simonisa pod tą postacią poznać miano; brakło tylko jednej rzeczy; przytomności i męstwa. Szwajcar, znużony więzieniem, osłabły od nieustannego strachu, gdy miał wyjść za próg, tracił męstwo i wypraszał się do mroku. Na-