Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Król odchrząknął.
— Cóż się dzieje z galerją? był w galerji Fryderyk?
Na to pytanie Brühl nie umiał odpowiedzieć, ale nie sądził, ażeby niebezpieczeństwem groziło danie swobody Masłowskiemu.
Najjaśniejszy Panie! — odezwał się paź — wiem, że król, a raczej margrabia brandenburski, kazał sobie galerję ntworzyć Heinekenowi.
August wstał trochę przelękły.
— Nic nie zginęło?
— Nic nie tknięto, nic...
— Bogu i świętym patronom niech będą dzięki! — westchnął August.
— A cóż mówił? co mówił?
— Heinecken powiada, że admirował bardzo.
— Jednak admirował a nie wiesz co najbardziej?
— Magdalenę Battoniego.
Rozpromienioną twarz, dziwnie uśmiechniętą, godniósł król do góry.
— Nie przeczę, piękna jest, ale do Correggia!...
— Nie dokończył, z politowaniem uśmiechając się ciągle.
— Znawca! znawca rzekł szydersko — Madonna Sykstyńska nic... Tycyan nic... Veronese nic... tylko Battoni. Margrabia brandenburski!...
— Samo nazwisko malarza, przypominając kij — odezwał się Brühl — musiało mu sympatję margrabiego pozyskać.
Usłyszawszy to, król zaniósł się od śmiechu, ale wnet, jak przestraszony tym wybuchem usta sobie zatulił i rzekł:
— Pst! — grożąc Brülhowi.
Zaczął potem August pytać o królowę, o dzieci młodsze, o kościół, o księdza Guariniego i naostatek o panią Brühlową.
Masłowski zapewnił, że wszyscy byli zdrowi; spytano, czy parku około pałacu nie uszkodzono i tym podobne fraszki.
Masłowski o mało się nie wygadał o działach jadących z Magdeburga, ale Brühl czemś innem mu przerwał. O piecach, wystawionych nad Elbą do wypieku chleba dla żołnierzy, król już wiedział, lękał się o zwierzeniec swój i o bażantarnie. Paź upewnił, iż dotąd były nietknięte. Nastąpiła kwestja o ogary myśliwskie, których się August domagał, aby mu je tu w jakikolwiek sposób przysłać starano.
— Co ja bez nich pocznę! ja jestem najnieszczęśliwszy — zawołał — póki ich mieć nie będę.
— Gdybyś Wasza Królewska Mość chwilowo, dla sejmu przeniół się do Warszawy — wtrącił Brühl — tambyśmy znaleźli psiarnię.