Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a wyższy nad nimi nadzór, aby to szło porządnie, do nas należy.
— Jednakże... — odezwał się hrabia Loss.
— Niema tu żadnego ale ani jednakże u nas — przerwał grubijańsko Wylich. — Po żołniersku: komenda i posłuszeństwo. W Saksonji nie było porządku, zdzierstwo i marnotrawstwo do najwyższego stopnia; my to się postaramy w karby wprowadzić. Dopóki my tu i dopóki najjaśniejszy pan dla własnego bezpieczyństwa zmuszony jest zajmować Saksonję, nikt tu rozkazywać nie ma prawa. Inne rozporządzenia później nastąpią. Kłaniam się — rzekł Wylich.
Trzej wice-królów stali niemi.
— Kłaniam się — powtórzył generał.
Spojrzawszy po sobie, mieli już odchodzić, gdy Wylich się odezwał:
— Hrabiego Loss i panów będę jeszcze potrzebował dla naradzenia się, choć to może dziś zawcześnie. Sejm w Polsce się zbliża; król jegomość August III zapewne zechce nań pospieszyć, żeby choć jeden się nie zerwał. Niech mu panowie dadzą znać, że do Polski paszporty gotowe i konie na przeprzęgi. Kłaniam się! — dokończył.
Znowu tedy zabierali się wychodzić, gdy Wylich pyknął, dym puścił i odezwał się:
— Ale, ale, tę gawiedź, co darmoby chleb jadła: śpiewaków, muzykantów, operę, balet, trzeba do djabła rozpuścić. Pieniędzy na nich niema, bo te, co są, my musimy wziąć. Słuchać ich też i bawić się nimi nie będzie komu! Królowa nie zechce się rozrywać; nasz król niema czasu, a August III wyjedzie do Polski.
I znowu dodał:
— Kłaniam się!
Hrabia Loss poszedł żywo ku drzwiom, aby już więcej nie odwoływano.
Wylich spojrzał za nimi tylko i do kancelisty obracając się dodał:
— Pisz waćpan: kurfirstowska kamera wyda drzewa dla piekarzy. sążni...
Więcej już wice-królowie nie posłyszeli bo się drzwi zamknęły.
Poszeptali pomiędzy sobą i cicho udali się na zamek,
W mieście tego dnia tłumno było jeszcze, gwarno lecz smutnie...
Około pałacyku i ogrodu Moszyńskich stały gromady ciekawe. Po południu generał Wylich oświadczył magistratowi