Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mówili jeszcze chwilę, gdy Simonisowi Masłowski na myśl przyszedł z zazdrością i uwielbieniem dla pięknej Pepity: rozśmiał się. Na zapytanie baronówny, opowiedział jej o Polaku malując jego charakter i dziwactwo.
— Gdyby się na takiego wartogłowa spuścić można — zawołała Pepita — mógłbyś go pan użyć dla nas.
— Nie sądzę — rzekł Simonis — dla niego ta tragedya jest komedyą tylko, której się obojętnie zdala przypatruje i czyni sobie z niej zabawkę.
— Wszelkiej broni używać trzeba — rzekła — któż wie?!
Lektyka zbliżała się do zamku, u którego bramy stali Szwajcarowie. Straż przyszła zajrzeć, a Simonis odezwał się do swoich ziomków, ażeby przepuścili porto-chaise, co też natychmiast spełniono.
Pepita podała mu rękę.
— Nim się umówimy o inne miejsce... u stryjenki wieczorem. Jeśli będę potrzebowała was, u Gertrudy zostawię książkę; w książce między kartami wklejona będzie karteczka. Baczność i wierność...
Raz jeszcze pochyliła się ku niemu.
— Masz pan pieniądze? — spytała.
Simonisowi przykro się zrobiło.
— A! pani — rzekł szybko — starczy mi ich na długo: wcale nie potrzebuję.
Lektyka znikła w ciemnych podwórcach zamkowych.

II.


Młodość tylko szczęśliwa i starość zobojętniała są tak obdarzone, że wśród rozgorączkowania powszechnego, wśród klęski i niepokoju, zachowują: pierwsza lekkomyślność swą, druga odrętwienie. Nie było może w całem Dreznie drugiego człowieka, któregoby mniej obchodził gwałtowny ten wywrót i niespodziana zmiana, jak pana Ksawerego Masłowskiego. Śmiał się i powtarzał: „niech się Niemcy tłuką; a mnie to co obchodzi? Zawsze ich trochę mniej będzie!“ Lamentującej pani Fuchsowej śmiał się w oszy i ramionami ruszał, co ją zdumiło i rozgniewało prawie. Zobaczywszy Simonisa, zajął się nim na chwilę, lecz gdy odszedł, na myśl mu przyszła piękna baronówna. Był to jedyny wyjątek w całym tym kraju, dla Masłowskiego nie obojętny.
— Gdyby, broń Boże, Polką była, śmiertelniebym się w niej zakochał, ale ojciec — człowiek słowny; nie mam ochoty leżeć na kobiercu.
Korciło go to jednak, że Szwajcar znowu pewnie do starej baronowej się wniesie i koperczaki będzie stroić.