Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

blizko drzwi siedzieli, żeby rozmowa ujść miała uszu nieszczęśliwego.
Dwie długie godziny tak przeszły.
— Teraz, gdy już noc nadchodzi — odezwał się Blumli — pójdę do Miny, ona mnie przechowa. Wątpię, żebym tam dziś Brühla zastał: nadto ma na głowie.
Pożegnali się; Masłowski go na schody wyprowadził i co najprędzej wrócił do pokoju, aby Simonisa uwolnić. Otworzył alkowę, spojrzał: okno stało naoścież... począł szukać po kątach, nigdzie Simonisa ani śladu; tylko koniec skręconych prześcieradeł bielał przywiązany do listwy, a spojrzawszy w ogród dojrzał pan Ksawery końców sznura na gałęzi starej gruszy.
— Skorzystał z mojej instrukcji doskonale — rzekł, wciągając prześcieradła — a jeśli go teraz gdzie pochwycą, jam nie winien!
I rozśmiał się na całe gardło.


KONIEC TOMU PIERWSZEGO.