Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Najjaśniejszy Pan życzy sobie jednak dodał — abyś waćpan o tym nikomu nie wspominał. Jesteśmy bardzo oszczędni, a toby mogło naprowadzić innych na myśl podrzucania Alkmenie starych kapeluszy.
Rozśmiał się podskarbi.
— A teraz — rzekł — zejść możesz na dół, szanowny kawalerze, zjeść obiad z paziami i powracać do Berlina, gdzie bardzo proszę kłaniać się ode mnie hrabinie, bo spodziewam się że waćpan nie wyruszysz w tę drogę, nie widząc jej i nie korzystając ze światłych uwag, jakich ona panu może udzielić.
Skłonił się Simonis bardzo nizko i wypuszczony, zszedł znowu do Malszyckiego; w istocie godzina królewskiego obiadu zbliżyła się.
Nakryto później dla paziów stolik w bocznym pokoju i tam skromnie się posiliwszy, bo oszczędność na dworze była we wszystkim wielka, Maks, w chwili gdy król do czytania poobiedniego zasiadał, wysunął się z pałacu, szukając sobie sposobu dostania się do Berlina.

III.

Tegoż wieczoru jeszcze, kawaler nasz otrząsłszy się z pyłu i odświeżywszy perukę, pospieszył na czwarte piętro do „raiku“ hrabiny de Camas. Staruszka zdawała się oczekiwać na niego. Gdy wszedł, poszeptała coś na ucho ze znajdującą się właśnie u niej drugą damą dworu, i ta pospieszyła ją pożegnać.
Po wyjściu jej ochmistrzyni niecierpliwie zbliżyła się do młodego chłopaka.
— A cóż? — zapytała — byłeś w Sans-Souci? Mów... mów mi wszystko...
Nie tając więc nic przed tą, której miał być winien cały los swój, kawaler rozpoczął wesoło opowiadanie. Nie ominął najmniejszego szczegółu, a że umiał dowcipnie ubrać tę powieść, ubawił staruszkę bardzo. Szczególniej ów szczęśliwy z psem przypadek uradował panią de Camas.
— Nader waćpan jesteś szczęśliwym — odezwała się, śmiejąc. — Na dobrą jakąś trafiłeś godzinę! Król nie zawsze bywa tak usposobiony... Mogło równie łatwo spotkać cię coś gorszego daleko. Winszuję waćpanu, żeś wyszedł z takim tryumfem, a w dodatku zrobił jeszcze znajomość z Pöllnitzem, który bywa zabawny, ale na nic się nikomu nie zdał. Teraz — rzekła, przysuwając się i przybierając twarz poważniejszą — teraz mówmy serjo. Ponieważ młodzi ludzie nie bywają zwykle oszczędni, a robienie nowych znajomości kosztuje ich wiele... nic nie zaszkodzi, gdy i ja waćpanu coś pożyczę... Tego oddawać mi nie będziesz potrzebował. Odsłużysz to listami, które