Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom II.djvu/098

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



V.


Waligóra musiał dzień następny przesiedzieć we Wrocławiu. Długo do wsi przywykły, wytrwać w zamkniętéj izbie nie umiał, rozmową się zabawiać nie było z kim, doskwierało mu to, że naokoło niemiecką mowę nienawistną słyszał wszędzie.
Zawczasu więc zrana wysunął się z gospody na miasto, sam niewiedział dokąd i poco. Ludzie szli, powlókł się i on.
W ulicach spotykały go widoki osobliwe, od których był odwykł, albo ich nigdy nie oglądał.
Właśnie w rynek wyszedł, gdy na jednéj z wieżyczek kościelnych we dzwon bić zaczęto, myślał że na nabożeństwo. Ludzie z domów wysuwać się zaczęli i wyglądać, niektórzy się pochowali zaraz, inni stali niepewni jakby w ocze-