Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom II.djvu/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



I.


Wyjeżdżając z Krakowa Jaszko syn Wojewody, — myślał się udać do Odonicza i Światopełka, który mu był powinowatym, spodziewając się u niego znaleść nie tylko opiekę, lecz zręczność pomszczenia się nad Leszkiem...
Był to człowiek namiętny, gwałtowny, natura dzika, życiem żołnierskiem rozhukana, pokutą rozjątrzona, upokorzeniem do wściekłości przywiedziona, w ostatku bezczynnością oszalała.
Jechał nie pragnąc nic tylko pomsty, życie dać niczem dlań było, byle nieprzyjaciela zgnieść i zemsty się napić do syta.
Na Pomorze było daleko, już na pierwszym noclegu w lesie, nie mogąc spać, gryząc paznogcie i palce jak zwierz, który nie mogąc pastwy dosiądz sam się szarpie i kąsa — Jaszko począł