Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom I.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak rycerz wdziewając zbroję o wszystkiem musi zapomnieć, by w oręż swój włożyć duszę, i my, tem więcej — dla zbroi naszej świata zabywać musiemy...
— Mnichem przecież nie jesteś!
— Ale też same mam śluby i obowiązki — rzekł Andrzej.
— Nim je przyjąłeś miałeś inne dla rodu i ojca — zawołał Marek.
— Tych się wyrzekłem gdym postrzyżony został! — westchnął mistrz Andrzej.
Wyraz twarzy ojca świadczył o tem że i przekonanym nie był, i nie rad całemu sporowi z synem. Westchnął, poszedł do okna, psa cisnącego się odpędził.
— Nie mamy więc co mówić z sobą! — dodał...
Zapukano w tem do drzwi, oba spojrzeli, ostrożnie je odchylając wszedł mąż, starszy latami od Andrzeja, podobny do niego, a więcej jeszcze do Wojewody, z twarzą pooraną fałdami przedwczesnemi, namiętną, srogą, z oczyma które z pod brwi gęstych ze zwierzęcym lśniły wyrazem.
Był to ów Jan, — zwany w rodzinie Jaszkiem, niegdyś pierwsza przyczyna walki z Odrowążami, ten co ich na rzeź wydał na pruskiej granicy... ukarany odebraniem rycerskiego pasa i wygnaniem. Schronił się on był do Czech, które wówczas dla wszystkich niemal zbiegów z Polski były