Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kaźmirza, gdy już posłowie z Pragi do Krakowa się wybierali.
Z twarzy wchodzącego poważnie zachmurzonej, wyczytała królowa myśl Zbigniewa...
Przy niej obok stał trzynastoletni Kaźmirz, zamyślony nad wiek swój i nie wesół, któremu Sonka rozkazała rękę biskupa ucałować...
— Oto przyszły król czeski! — odezwała się wprost, unikając długich tłumaczeń i wiedząc, że Oleśnicki był uprzedzonym...
— Bogdajby nim był!! — westchnął biskup — lecz niczem wybór jeszcze... niczem nawet koronacya, potrzeba się orężem dobijać panowania, a my...
— Mamy — przerwała królowa — cały gotowy zastęp kilkunastotysięczny, który pójdzie z nim — wskazała na syna — do Pragi, na pole boju... i wywalczy mu koronę...
Mamy — powtórzyła — dowódzców, ludzi... i pieniądze... wszystko!!
Biskup stał, wcale nie zdając się tem przekonany...
— Wojna z Albrechtem nie będzie łatwą — rzekł — ani krótką. Nie da on nam spokoju...
— W Węgrzech będzie zajęty — szybko dodała królowa — Turcy mu tam grożą, bronić się musi...