Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom I.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Spowiednik i oni nie ukrywali tego przed nim, iż nocy przeżyć nie miał.
Naówczas rozkazał cesarz odziać się tak, jak miał być do grobu ubranym. Włożono mu cesarsko-kapłańskie szaty, koronę na głowę, dano berło w ręce i jabłko, okryto płaszczem i posadzono na tronie w sali.
Chciał konać w obec ludzi, dla okazania męztwa... Na koronie zielony wieniec kazał pomieścić...
Ale jabłko i berło już dla rąk jego osłabłych były za ciężkie, ustawiono je tak, aby ich trzymać nie potrzebował. Pod ciężarem korony uginała się głowa, lecz tej odjąć sobie nie pozwolił.
Przy świetle pochodni, które trzymali stojący komornicy, widać było już trupią bladością okrywającą się twarz, wśród której oczy jeszcze niekiedy z pod ciężko podnoszących się powiek błyskały...
Żył jeszcze... Lekkie drganie głowy, nieznaczne poruszenie szat i okryć, które nogi osłaniały, zdradzało razem cierpienie i życie...
Jak gdyby w ostatniej godzinie tej, obrazy życia całego przechodziły przed nim i potrącały go wspomnieniami, widać było poruszającą się brodę, zaciskające usta, marszczące czoło...
Kanclerz Szlik, zięć Albrecht stali tuż przy nim, córka Elża u nóg płacząc klęczała, w rękach załamanych trzymając różaniec. Duchowień-