Ta strona została uwierzytelniona.
HRABIA (szydersko).
Choćby ta jedna, mój drogi, że ja nie wiem, jak straciłem majątek, a ty się nie wytłómaczysz, jakeś się go dorobił....
BARTŁOMIEJ.
To fraszka!... A taki by się można pokombinować... to jest....
HRABIA.
Najciekawszy właśnie jestem téj twojéj kombinacji.
BARTŁOMIEJ (jąkając się).
Jaśnie panie... hm, panie hrabio... ot co... pan masz... córkę... a ja... syna!!
HRABIA
(zrywa się z krzesła śmiejąc ironicznie).
Co? co? co? Nieoszacowany, nieopłacony, najdroższy mój Jaczeńko, powtórz, żebym nie myślał, iż mi się to przysłyszało! Jak? jak? ja mam córkę? a ty... masz syna! Dalejże co? Ta scena warta miljona, który straciłem....
BARTŁOMIEJ (zmięszany).
No! ale cóż tak śmiesznego, mospaneńku... szlachcic jestem, mam syna, może się ożenić!
HRABIA (wciąż się śmiejąc).
Z moją córką! Wiesz, to myśl wyborna!! Twój