Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brem Wisłę, klasnęła w ręce uradowana, wołając
— Wilija!
I Semkowi ręce zarzuciła na szyję, pierwszy raz posmutniawszy nagle. Rzeka jej domową przypominała, i prześpiewane u boku matki lata...
Lecz wnet łzy otarła i nucić coś zaczęła.
Mąż ciągle szedł przy niej smutny, on inne widmo widział snujące się po wałach...
Zbliżali się ku zamkowi, gdy jak ocucona poczęła szczebiotać.
— Nie sęp już czoła! Widzisz i ja po moich nie płaczę, bo tu teraz wszystko moje. Mnie wróżka dawno wróżyła złote gniazdko wesołe i ciepłe, gdym ciebie, pana mego pierwszy raz przez okno zobaczyła, wiedziałam, żeśmy sobie przeznaczeni...
Ty tu przebyłeś może wiele, ale teraz wszystko skończone, Jagiełło nas osłoni od burzy, a ja smutek zażegnam!!
Z temi słowami nie on ją, ale ona jego wprowadziła nazad do komnat, które sobie pokazać kazała, gdzie na nią jej litewskie dziewczęta czekały.
Przemówiła do nich wesoło, i odpowiedziały jej radosnemi głosami; dała znak, zaśpiewały pieśń rzewną, niezrozumiałą, dziwną, której Olga z rozkoszą słuchała zwolna rozpuszczając złote