Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O. Franciszek ujrzawszy to, pierzchnął z refektarza...
Pląsy te jednak nie trwały długo, sama rozbudzona do najwyższego stopnia wesołość, sprowadziła smutek i niepokój.
Królowa usiadła z główką spuszczoną... Gniewosz tym czasem kazał roznosić słodycze, łakocie i wino... Czas ulatywał piorunem, wieczór nadszedł, zapalano świece i lampki, lecz królowę ogarnął niepokój, poruszyła się.
— Powracać muszę, — odezwała się do Wilhelma. — Pojutrze zjedźmy się tu znowu. Tymczasem przygotowywać będę ucieczkę i przyniosę o niej wiadomość.
— Rozstać się znowu — jęknął namiętnie książe — królowo moja!
— Potrzeba się rozstać, aby na zawsze połączyć. Jechać muszę! Noc nadeszła.
Skinęła na Hildę, panny ruszyły się od słodyczy, dwór cały gromadził się żywo. Kilką słowami ujmującemi Jadwiga chmurnego Semka starała się rozweselić.
— Dziećmi, — rzekła do niego, — wychowywaliśmy się razem... Nawykliśmy byli zwać się mężem i żoną, nie dziwujcie się, że nam tak miło — tak miło znowu się zbliżyć do siebie...
Spojrzała nań słodkiemi oczyma i rozbroiła.
Wszyscy szli już do wyjścia razem, Wilhelm pochylony do ucha królowej prowadził ją, kar-