Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pobożny brat Protazy powątpiewał, czy wymysły te nie były grzesznem szatana poddmuchem.
Greckie wina, których parę baryłek przywieziono, obudzały także zdumienie przedziwnym smakiem i ogniem swoim.
Nie mniej wytwornemi były naczynia stołowe, srebra, szyte obrusy, misy, solniczki przedziwnej roboty, na których stały napisy łacińskie, kubki i weneckie szkła różnobarwne.
Braciszkowie i starsi nawet zakonnicy niektórzy przysuwali się przypatrywać tym osobliwościom, wzdychając i myśląc może, ile to pieniędzy wyrzucono marnie na te światowe próżności...
Książe od południa był tem tylko zajęty jak wystąpi, a że mu szło wielce aby włosy utrefione z rana nie utraciły połysku i świeżości, kazał je powtórnie czesać i smarować...
Fioletowo z czarnem, dla oznaczenia serdecznej żałoby, po naradzie ze Suchenwirthem, ubrał się książę, i jeden tylko łańcuch złoty włożył na szyję, ale złożony z kilkudziesięciu tak cieniuchnych jak nici... Luksemburski Zygmunt zwykle na piersiach nosił smoka złotego, Wilhelm miał misternie wyrobioną różę liśćmi otoczoną, które ze szmaragdów się składały. Obuwie ze spiczastemi nosami było złotem kute, lecz kosztowniejszy jeszcze szmelc rubinowy okrywał blaszki... Wilhelm do malowania był pięknym w tym stroju,