Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do dworu Gniewoszowego, naówczas ona była zakładem przeciwko gwałtom... Nie śmieliby na dwór napaść. W ostateczności zaś bronić się mogli i przerząć zbrojną ręką.
Tak pierwszy plan podkomorzego upadł, a Wilhelm pozostał przy drugim.
Lecz i ten wymagał czasu, przygotowań, obmyślenia. Gniewosz z Hildą mieli naprzód opatrzyć i wybrać furtę, którąby królowa wymknąć się mogła z zamku niepostrzeżona, z jedną ochmistrzynią i podkomorzym.
Należało oznaczyć najdogodniejszą godzinę dnia, taką ażeby niebytność Jadwigi na zamku rychło dostrzeżoną być nie mogła, i nie uderzono przedwcześnie na trwogę...
Zakochany książe, przy całej swej namiętności młodzieńczej, był rozważnym. Gniewosz w duszy już nie rad zwłokom, nazywał go inaczej, tchórzem. Szło mu o to, aby i dostojeństwu swemu, wpadając w ręce lada jakiej gawiedzi, nie uczynił ujmy; oprócz tego, poetyczna strona przygody, którą Suchenwirth miał opiewać, musiała także być obmyślaną i piękną...
Naostatek porwanie się zuchwałe, musiało też być tak zawczasu wyrachowanem, ażeby zawód był niemożliwy...
Biegano z tem, radzono, umawiano się, a czas, upływał.
Królowa była stęsknioną. Naówczas Gniewosz,