Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gawiedź biegła za orszakiem przypatrując się, dziwując, ale i wyśmiewając po troszę z różnych niezwykłych strojów i przyborów.
Książe tak noga za nogą przejechawszy znaczną część miasta, nie spotkawszy, nawet przypadkiem, żadnego z panów polskich, bo ci się umyślnie po swych dworach i gospodach pozamykali, zbliżył się naostatek do domu Gniewosza, który na pierwszy rzut oka wydał mu się mizernym bardzo... Lecz spodziewał się co najwięcej, przenocować tu może i dostawszy na zamek, już go nie opuścić.
Gniewosz nie powiedział mu, że od rana bramy zamku na Wawelu stały zamknięte i strażą silną opatrzone. Królowa, której o tem doniesiono, cała była wzburzona, wołając, że ją jak niewolnicę zamknięto; ale Mikołaj z Brzezia, odparł z uszanowaniem.
— Miłościwa pani strzeżemy cię jak skarb najdroższy, którego sobie wydrzeć nie damy.
Chociaż gospoda w domu Gniewosza była tylko chwilową, jak się księciu zdawało, nie mniej potrzebował w niej wozy swe pootwierać i niezliczoną mnogość rozmaitego sprzętu, bez którego obejść się nie umiał, kazał dobyć.
Nagie ściany raziły go, musiano oponami je okryć, a że nowy strój przywdziać musiał książę, bo w podróżnym pozostać niedozwalał zwyczaj, ściągnięto kufry i otworzono...