Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to Elża i matka jej, starsze panie z orszaku poczęły badać Spytka. Chciały wiedzieć, jak wyglądał orszak, jak mówili ludzie, jakie nosili szaty i t. p.
Spytek opowiadał jeszcze, gdy marszałek Mikołaj z Brzezia wszedł dla oznajmienia Jadwidze, że nazajutrz uroczyste posłuchanie posłom dać chciano, i czyby nic przeciwko temu nie miała.
Z energią i niecierpliwością królowa podniosła główkę.
— Jutro? kiedy chcecie. Jak najprędzej, potrzeba je przyjąć i odprawić... Jak najprędzej...
Z drżącego głosu mógł marszałek wnioskować, iż raczej pozbyć się natrętnych posłów, niż przyjmować ich chciała...
— Gdybyś w. miłość — odezwał się Mikołaj z Brzezia, widząc poruszenie królowej — nakazała odłożyć dzień, dwa, zastosujemy się do jej woli.
— Alboż ja mam wolę jeszcze? — odparła dumnie, z urazą królowa. — Poselstwo to... jest mi niemiłem, to wiecie. Nie żądałam go. Ja nań inaczej jak odrzuceniem prośby Jagiełły, odpowiedzieć nie mogę. Wy, czyńcie, co chcecie...
Marszałek z przykrością wysłuchał wymówek, skłonił głowę.
— Jutro więc...
— Jutro, dziś, rządzicie sami, stanówcie