Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/013

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trzebuję spoczynku, a potem i robić podczas niema co, czekać trzeba.
Kanclerz spojrzał jakby chciał zapytać. — Na co? I książe w myśl jego odpowiedział.
— Tak, więcej może teraz poczekać waży, niż się gwałtem dobijać. Królowa Elżbieta zwodzi Polaków, córki im dać nie chce, nieda jej może, króla potrzebują, zkąd go wezmą? Wojowali ze mną, a w końcu, któż wie? zwrócić się ku mnie będą musieli...
Właśnie w tych czasach, znowu obiecane jest przybycie Jadwigi, ale czy ona przybędzie? czy ją królowa da im?
— Królowa Elżbieta — odezwał się kanclerz cicho — wiarołomną jest i przewrotną niewiastą... kto może przewidzieć co ona uczyni, gdy u niej słowo, przyrzeczenie i przysięga nie ważą nic?
— Widzicie więc — rzekł Semko — nie wszystko stracone jeszcze, czekać potrzeba... Posłałem do Krakowa, dadzą mi tu wiedzieć, czy królewna przyjedzie, i co postanowią ci, co czekają na nią.
— Tak, czekać — powoli mówił kanclerz — ale nie mniej i myśleć o sobie.
Semko zdumiony popatrzył na kanclerza, nie zrozumiawszy dobrze, jakie to w ustach jego miało znaczenie.
Ten, zatrzymał się nieco z tłumaczeniem.