Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Do obrządu koronacyi wiele braknie, a gdyby cokolwiekbądź wedle zwyczajów kościoła i kraju nie dostawało, byłaby nieważną. Tem się miłość wasza obronicie...
Ogłoszenie króla, gdybyście byli do niego zmuszeni, bez namaszczenia nic ważyć nie będzie...
Musicie, ojcze i pasterzu, oprzeć się koronacyi. Od Łokietka już koronowali się wszyscy w Krakowie. Nie dopuszczono drugiej koronacyi Loisowi w Gnieźnie, w Sieradziu co ona znaczyć będzie?
Arcybiskup uderzony był ostatnim argumentem.
— Więc chyba odłożyć ją do Gniezna? — wyjąknął wahając się.
— Odłożyć w jakikolwiekbądź sposób, zyskać na czasie — wołał ks. Płaza.
Zadumał się ks. Bodzanta. Utrapionemu arcypasterzowi ta zwłoka była pożądaną. Gniezno mogło do niej być dobrym pozorem.
— Tak — rzekł — uprę się przy Gnieźnie, lecz jeśli zażądają natychmiast go tam prowadzić?
— Gniezno nie jest bezpieczne — odparł ks. Płaza. Domarat i siły margrafa poruszają się. Oni nie ważą się do Gniezna, wy obstawajcie przy nim. Jeżeli nie Kraków, to Gniezno.
Bodzanta, pomimo zachmurzonego czoła, odetchnął wolniej.
— Zdaje mi się — dodał ks. Płaza — iż za-