Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/011

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nować was i o pierścieniu danym na znak powiedzieć.
O Birucie posłyszawszy, zapłakała księżna i łzę otarła.
Jagiełło — mówił dalej Hawnul — jutro znowu w lasy jedzie i nie powróci aż pod noc. Jeżeli chcecie, możemy jutro z południa we dwu, do starej księżnej iść. Nikt wiedzieć nie będzie kto jesteście, a ja do niej wprowadzę.
Po krótkim namyśle Semko się zgodził na to. Chciał o ile możności koniec rokowań przyspieszyć. Opanowywała go obawa, aby dla sprawy Witolda własnej swej nie wyrządził szkody. Bartosz z Odolanowa o posiłki się dopominał, a te bez rozkazu księcia wysłane być nie mogły.
Hawnul na wyprawę dnia następnego zalecił księciu strój przywdziać jak najmniej zwracający oczy, i taki, któryby raczej rusina kazał się domyślać, niż gościa z zachodu. Rusi bowiem było tu wiele, gościli zawsze na dworze kniaziowie i bojarowie, posłańcy od krewnych i powinowatych, a Litwini już z niemi oswojeni, byli i niemal za swoich uważali. Z Nowogrodu też, Tweru, Pskowa, ze Smoleńska i od Kijowa przybywali kupcy, młodzi krewni księżnej, język ich i stroje nie raziły nikogo.
Umówiwszy się z Hawnulem, książę spokojniej oczekiwał jutra. Dla większego bezpieczeństwa starosta się obiecywał sam przybyć po Semka,