Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rąk, odczytywane po cichu, pod sąd starszyzny, kreślono i dodawano do niego, aż pod noc dopiero skryptor wziął je do wykaligrafowania na pargaminie. Że zaś innego zdolnego pisarka pod ręką nie było, powierzono dokument Bobrkowi.
Obawiał się on, aby go pismo nie zdradziło, lecz ufał w to, że kanclerz ręki jego nie pozna.
Dano tymczasem wieczerzę, na którą mistrz z większym jeszcze wystąpił przepychem, braci co przedniejszych wezwawszy do stołu, ażeby gości zabawiali.
Wszedł i zaproszony Witold, dosyć wesołą twarzą witając Semka, którego obok niego posadzono.
Na niczem uczcie nie zbywało prawdziwie królewskiej, oprócz tego, że przy niej niewiast nie było.
Pod koniec jej znaleźli się nawet lutniści, śpiewacy i trefnisie przy stołach, niemcy wszyscy więc dla gości mniej zrozumiali.
Rycerstwo dobrze podochociło sobie, przepijając do książąt, lecz Witold prawie nie pił, a Semko ostrożnym był z obawy, aby mu się głowa nie zawróciła.
Po raz pierwszy tego wieczora Czolner zobaczył litewskiego księcia swobodniejszej myśli, mniej zachmurzonego czoła. Nie umiał odgadnąć przyczyny, choć rad był ją wiedzieć, a skłonny już zdawał się tłumaczyć to sobie tem, że Wi-