Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak!! Na grzech w życiu popełniony niema rady, pokutować zań potrzeba — zawołała ze łzami i łkaniem w głosie Agata, ręce załamując — pokarał Bóg, wola Jego.
Zwróciła się, jakby pociechy szukając, ku obrazowi Chrystusa, wiszącemu na ścianie, a widok cierniami ukoronowanego, uspokoił ją nieco. Nie spojrzała już potem na syna i poszła do drugiego okna. Jaśko na ławie siedział zły, oczyma tymczasem przeszywając wystraszoną, w kącie stojącą sierotkę.
Wśród milczenia słychać tylko było ogień trzaskający na kominie. Bobrek naumyślnie stroił twarz w uśmiechy... Po wybuchu tym rozmowa między matką a synem stawała się trudną.
Czas jakiś milczał Bobrek, stara się zwolna uspokajała. Bezmyślnie jakoś skinęła na dziewczę.
Nawet temu niewdzięcznemu i zepsutemu dziecięciu nie godziło się dać odejść z domu bez jakiegoś posiłku... Wyciągnęła rękę z kluczami nakazując wina utoczyć i zagrzać.
Jaśko to zobaczył i zrozumiał. Poszedł z ławy do ognia, aby trochę rozmarznąć. Agata wracała do kołowrotka, usiłując się okazać obojętną, choć grube dwie łzy wśród zmarszczonych jej policzków połyskiwały.
Sierotka, jakby pragnąc panią swą co najrychlej od gościa tego uwolnić zakrzątnęła