Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeśli waści nie pilniej jak nam — odezwał się starszy dobrodusznie — przyłącz się sobie do nas.
Podziękował za to Bobrek bardzo uniżenie i przyjął łaskę wdzięcznie, wnet się dając poznać. Ale jak skłamał, że go arcybiskup posłał, tak i nazwisko zmyślił, nadając sobie pierwsze lepsze.
Starszy zaś z czerwonym nosem, pochwalił mu się, że należał do dworu pana krakowskiego Dobiesława z Kurozwęk, a imie mu było Jędrek z Grójna.
Gdy potem piwem gardła odwilżywszy, dalej ciągnęli, ów poseł arcybiskupi, tak umiał wesołą rozmową zabawiać starego dworzanina, iż gdyby był o pół dnia chciał sam od niego odstać, pewnieby go nie puścił.
Poznawszy rychło z kim miał do czynienia, dobrał i przedmiot rozmowy i sposób wyrażania się tak właściwy do ujęcia słuchacza, że Jędrek ciągle się śmiejąc, konia swojego co najbliżej przy szkapie prowadził, aby słówka nie stracić.
Tak samo jak w Płocku modlił się pobożnie z ks. kanclerzem, jak umiał sobie rady dać z Pelczem, po drodze z rybakami, w Wiślicy ze szlachtą i Domaratem, tu też łacno sobie zjednał dworzanina pana krakowskiego.
Mówili o rzeczach wielu, a zawsze na podziw się z sobą zgadzali. Bobrek trafił w myśl staremu, odgadywał go, i gdy na nocleg przybyli, a Klecha o miód wytrawny się postarawszy po-