Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zdobycie państwa i korony, w imie Boże, pokutę odprawiwszy w Rzymie w miłościwe lato! I inne też niż gdy chłopów król prawa tu dawał i poprzysięgał; inne, a może gorsze niż w niepewne czasy małego króla, i w spokojne czasy wielkiego prawodawcy.
Z tamtych państwa podwalin choć co pozostało, czas prędki poszczerbił a popsuł, co się było spoiło, rozpadało się znowu. Pana swojej krwi nie było, króla trzeba było żebrać i prosić u obcych.
Chmurno było przed oczyma ludzi, tak, że przyszłości nikt jeszcze dojrzeć nie mógł.
Na zamku jak w domu rozgościł się już był Margrabia Zygmunt, przyszły król, z Domaratem przy kościele zajął mieszkanie Arcybiskup Bodzanta. Oczekiwali na przybywających, aby ich sobie pozyskać. Lecz zaraz w początku okazało się, że sprawa nie pójdzie po ich myśli.
Zjeżdżali się krakowscy panowie. Jednego dnia, ze dworem licznym, po książęcemu, przyciągnął poważny a poważany Jaśko z Tęczyna kasztelan wojnicki.
Dano znać Domaratowi o nim. Wybiegł naprzeciw niego, zapraszając na zamek gospodą.
Zjechali się na gościńcu.
— Czołem.
— Czołem!
Domarat bystry, dumny a gwałtowny czło-