Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak po innych krajach się wodzi nakazał spiczaste głowy nakrycia i kółka czerwone nosić na piersiach.
Stary Tylon spuścił głowę, nie śmiejąc przeczyć, że ustawa Synodu dobrą być musiała.
Działo się to w pierwszych dniach Lutego. Jak Teodoryk mówił, w istocie król wybierał się na łowy w lasy pod Rogoźno, kilka dni zamierzając w miasteczku tem spędzić na spoczynku i zabawie.
Im ostrzejsze były posty ówczesne, tem Mięsopust szumniej obchodzono, jadłem i napojem, nieraz pieśniami i skokami, które nagle Popielec przerywał smutnem pieniem pobożnem o Męce Zbawiciela.
Na zamku w Poznaniu, jak mówił Tylon, królowa nie bardzo dawała szaleć nawet w Zapusty. Pani była surowa i o godność swą frasobliwa wielce, szumnej, rozpasanej wesołości nie lubiła nigdy. Dość było by na króla spojrzała, wnet Przemysław gdyby najbardziej rozochocony, poważniał i chmurzył się. Nic też dla dworu królewskiego dziwnego w tem nie było, iż chciał z zamku zjechać nieco, i w gronie wesołych towarzyszów odpocząć, pośmiać się, dobrej użyć myśli.
Królowa choć niezbyt lubiła te mężowskie wycieczki, wzbraniać ich panu swemu nie śmiała. Obiecywał się z rychłym powrotem. Zostawała naówczas na zamku sama z surowo trzymanym dworem i córeczką podrastającą. Szyła w kro-