Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdy tentent w podwórcu posłyszał. Gniew, który na czas krótki przytomność mu odjął, wybuchnął. Wypadł sam wołając komorników, podkomorzego aby zuchwalca Zarębę, który śmiał go słowy niepoczciwemi tknąć, chwytano natychmiast i do ciemnicy rzucono.
Nim rozkazy te niespodzianie wydane zrozumieli ludzie, ruszyli się, szukać poczęli winowajcy — oni już oba z Nałęczem byli za miastem daleko.
W izbie, do której wpadła czeladź, znalazła wszystko porozrzucane, ślad tylko, że jej mieszkańcy nagle ztąd uchodzili.
W szopie koni nie było.
Natychmiast czeladź na koń posiadała, aby gonić za niemi, Podkomorzy dał księciu znać, że Zaręba wraz z druhem pośpieszyli z zamku się wykraść, i pogoń za niemi wysłano.
Nie było tajemnicą dla części dworu książęcego co zaszło między panem a sługą. W czasie krzykliwej z Zarębą rozprawy, kilku u drzwi słuchało. — Pomiędzy niemi byli przyjaciele Miny i Bertochy.
Gdy wrzawa na zamku powstała, pobiegli zaraz z doniesieniem, że Zaręba ważył się panu za księżnę czynić wymówki, że mu groził nawet.
Mina posłyszawszy w ręce plasnęła z radości.
— Ten mi pomógł jak należy! — zawołała. — Juści kiedy tak za nią gardłował, kochankiem