Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

krajowego się nauczył i umiał niemal za polaka uchodzić.
Choć kraju nie lubił, choć do Niemiec wzdychał, nie wyrwało mu się nigdy co by go zdradzić mogło.
Obłuda w pozorniejsze szaty nie mogła się przybrać. Kochali go wszyscy, winszując panu, że takiego ojca duchownego pozyskał.
W obcowaniu też najmilszym był człowiekiem; zawsze wesół gniewać się nie umiał, nikomu nie okazywał niechęci, żadnego uczynku ostro nie zganił, każdy wytłumaczyć umiał. — Zdawał się samą miłością ewangeliczną.
Pięknej postawy, twarzy urodziwej, małych ustek ledwie widocznych, najczęściej uśmiechniętych, odziany starannie, do wszelkich usług gotowy, nie wzdragał się za kapelanów mszy czytać, za ks. Tylona pisarza kaligrafować, dla gości zabawienia do stołu usiąść, i w poselstwie pójść, choćby najprzykrzejszem było.
Księciu Bolesławowi zdało się, że człowiek tak łagodny na Przemka wpłynie, z którym siłą nic się uczynić nie dawało.
Ks. Teodoryk posłannictwa swego podjął się ochotnie, na dworze się rozgościł i wszystkich rychło jednał sobie. Potrafił Miny nawet nie narazić, udając jakoby nie wiedział kim była, Bertochę sobie pozyskać, Orchę przekonać, że księżnej życzył dobrze i bolał nad jej losem, spodzie-