Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/060

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nych i owa przymusowa uległość sile, która dumie jego była nieznośną.
Rad był, że wnuczkę jedyną wyda za polskiego księcia.
Na zamek na wyspie położony, a po dawnemu jeszcze wyglądający, wiódł stary Przemka, już jak syna go przyjmując...
Mąż był poważny, milczący, nie narzekający nigdy, zbolały a smutny — lecz radość wielka jaką miał z przybycia księcia, na pogodnem obliczu się malowała.
Wszystko co otaczało Barwina miało staroświecką jakąś cechę.
Zachowywano tu nawet dawny obyczaj oddzielający zupełnie niewiasty od mężczyzn, a chociaż już naówczas w Niemczech i u nas bywały one do uczt przypuszczane, u Barwina pospolitych dni przy stole się nie ukazywały.
Pierwszego też dnia, gdy wieczerzano w izbie dolnej przy pochodniach i gędźbie a śpiewach, nie było ani jednej niewiasty. Może tylko przez rozwarte gdzie drzwiczki zdala mogły panu młodemu się przypatrzeć.
Barwin obok siebie na wysokiem siedzeniu Przemka posadziwszy, wieczora tego nic o swadzbie nie dopuścił mówić, bo ta wedle starych zwyczajów dopiero nazajutrz uroczyście się odbyć miała.
Narzeczoną swą miał Przemko zobaczyć naów-