Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Grabarz.

Dziękuje — lecz wam nie strach, tych całunów, trumny,
Bo ten, —

(wskazując na Kaspra, który się krzywi)

przybiegłszy do mnie wracać się nie zbierze,
Tak się lęka przez smętarz iść nazad —


Mołnia.

Rozumny!
Ducbów się pewnie boi —


Kasper wstając prędko.

Boję się upiora —
Cóż to złego? A zwłaszcza że mi zmarła żona —
I to jeszcze nie daléj mój bracie, jak wczora,
A dziś na tym smętarzu właśnie pogrzebiona —
I jak się tu nie lękać?


Grabarz.

Lecz wiesz mój pielgrzymie,
Że i tutaj spokojnie pewno nie zadrzymie —
Mówiłem że trup leży — obok nas tu, w domu —
Nie wie co począć —


Mołnia.

Nocleg nie miły nikomu —
Koło trupa tak blisko —