Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żebyś po téj nauce drugi raz dał wiarę —
Kiedy mówię, powtarzam —


Kasper.

Ach ratuj mię Boże!

(idzie do drzwi w głąb)

Dobranoc kumie — nie gniewaj się proszę —

(wzdycha)

Noc tak zimna!!

(bierze za klamkę)


Grabarz.

Przenocuj —


Kasper.

Sambym życzył sobie —
Lecz tu — ten trup — przyznam się, że mi strach potroszę.


Grabarz.

Więc idź!


Kasper.

Iść! tak! zapewne — lecz tam w świeżym grobie
Żona leży — sam jeden po nocy — Broń Boże —
Północ może już biła — upior czasem może —


Grabarz.

Cóż będzie?


Kasper.

Ja na radę oddaję się twoję,
Bo i wracać się lękam i zostać się boję.