Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Potém, gdym się przybliżył i mnie się pytali —
Zaczęli opisywać za kim tutaj gonią —
Jam słuchał, a słuchając coraz daléj, daléj —
W końcu ażem z radości w głowę palnął dłonią.
Ten włóczęga, ten zbrodniarz, co mu chcą wziąść życie,
U ciebie panie bracie przechował się skrycie.
Jedném słowem — ten com to widział go dziś rano,
Jest nim — Wielką za niego płacę obiecano.
A żem dużo pieniędzy wydał na pogrzebie,
Chciałbym coś zyskać, zaraz przybiegłem do ciebie,
Obiecałem im odkryć — Ale dość na słowie —
Wydamy go — a zyskiem bracie, po połowie! —


Grabarz.

Cha! cha! cha! dobrze łrafił!


Kasper.

Dobrze! a co kumie?


Grabarz.

Ba! a któż ci powiedział, że zbrodniarz szukany,
Jest tym kogo widziałeś,


Kasper uśmiéchając się.

Człek rozpoznać umie!
Oni tak opisali, że za czterema ściany,
Poznałbym go od razu —


Grabarz.

Nie poznałeś przecie —