Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Grabarz.

Kiedy kto umiera,
To jedna łaska jaką zrobić może —
I za nią moja ręka mu otwiera —
Zimne, spokojne — wieczności łoże!


Dymitr.

Lecz ciągle na śmierć patrząc i na smutki,
Możesz mieć pokój? możesz być wesoły?


Grabarz.

Czasem ja westchnę kiedy kopię doły,
Zapłaczę z smutnym, ale płacz ten krótki,
Trzeba pracować, a kto z pracy żyje
Nie ma czasu uważać na jęki niczyje,
Mój panie, ty mi powiedz czy na waszym świecie,
Wy nie mając co robić, z wszystkiemi płaczecie?


Dymitr.

Czasem — lecz aby ulżyć i sercu i oku —
Unikamy smutnego i smutnych widoku.
O! każdy człowiek dość znosi za siebie!


Grabarz.

Prawda! za bliższych krewnych lub przyjaciół panie,
Raz w rok zapłakać na czyjm pogrzebie
To dość. A z każdym płakać to i łez nie stanie.
Lecz kiedyśmy już zaszli daleko w rozmowie,