Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
(do wyrywającéj się Halszki)

Nie! nic nie pomoże —
Tyś jego żoną! — zaraz kapłan was powiąże —
Błogosławię cię Halszko i ciebie mój Książę —
Twoją jest od téj chwili — nikt jéj nie odbierze —


Dymitr chwytając rękę Halszki.

Przyjmuję! kochać, bronić — obiecuję, szczerze —
Moją jest! moją — Król — matka świat cały,
Przysięgam nie odbiorą!

(klęka przed nią — Halszka patrzy na matkę i wyrywa się)

Księżno! słuchaj chwilę —
Oto klęczę przed tobą drżący i nieśmiały —
Przebłagaj się — łzy otrzyj, wylałaś ich tyle
Pod matki twojéj ręką — U mnie tyś Królowa —
Będę tylko najpierwszym, najlepszym twym sługą,
Święta będzie twa wola — rozkazem, twe słowa —
A rozkaz twój wyrokiem! — Cierpiałaś tak długo! —
Odtąd, szczęściem zasieję wszystkie chwile twoje,
I niémi smutną pamięć przeszłości ugoję —
I zniesione cierpienia nagrodzę sowicie!


Halszka.

A hańbę kto nagrodzi?


Beata ocucona.

Jeszcze się pastwicie?
Zabijcie lepiéj! razem!