Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Dymitr który słuchając pieśni rozmawiał z Wasilem.

Piosnkę tę młoda jakaś utworzyła głowa
Spiew jéj jak świergot wróbla, gorsze jeszcze słowa.
Mówiłem — nie chcę smutnych, uderz głośno w stróny,
Izanuć mi do boju śpiew mój ulubiony.

(Mołnia spogląda na niego i waha się).


Dymitr wstając.

Albo nie! nie chcę śpiewu, czas spocząć na chwilę
Tylko jeszcze ten puhar do Kniazia wychylę.

(piją do siebie trąciwszy puhary).

Sam tu do mnie dowódzco od straży zamkowéj? —

(Dowódzca wstaje i przychodzi)

Niechaj orszak mój będzie ze świtem gotowy
Jutro jedzim —


Dowódca.

A dokąd?


Dymitr gniewnie.

Co tobie do tego?
Kto cię pytać nauczył? — Słuchać co kazałem.
Jeśli się gdzie rozeszli niech się zaraz zbiegą,
Potrzebni mi są wszyscy z uzbrojeniem całém.
Lecz na dzień jeden tylko — Idź!

(dowódca odchodzi — do Mołni).