Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz ona piękna, ona jak śnieg biała,
Jéj oczy — gwiazdy — !


Mołnia.

Czyż nie znam piękności? —
Gdyby jak anioł z nieba wyglądała,
Szczęścia i wdzięków Mołnia nie zazdrości. —
Niech będzie piękna, szczęśliwa, bogata,
Co mi do Księżnéj? — Dziewczę z Ukrainy,
Czarne ma oczy i młode ma lata,
Dla ukraińskiéj dość tego dziewczyny!
Niech ma świat cały — ja mam serce twoje —
O świat, o skarby i o nic nie stoję!


Dymitr.

No! więc ci dobrze! Chwałaż tobie Boże!
Bo skarg nie cierpię — na wojnie, pod dachem
Lubię to zrobić, co się zrobić może,
Bez długich żalów, za jednym zamachem — !
I próżne Mołnia byłyby twe jęki —
Księżna mojego serca nie odmieni,
To serce twoje, wszak nie pragniesz ręki?
A ręką tylko Kniaź Dymitr się żeni —
Nie płacz, nikogo nie wstydź się dziewczyno,
Ja twój obrońca, kto cię dotknie słowy,
Chyba swéj śmierci chciałby być przyczyną,