Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/014

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ona ran twoich nie obmyje łzami —
Będziesz mógł umrzeć daleko od żony —
A Mołnia Kniaziu, czy bitwa czy łowy,
Czy Turek wrzeszcząc w krzywe szable dzwoni.
Głód, chłód czy słota, stepy czy parowy —
Zawsze za tobą — cień za ciałem goni!
W nocy po bitwie kto otarł pot z czoła,
Kto nad snem czuwał, nie zmrużył powieki,
Kto na twe rany umiał znaleść zioła,
Kto sercu twemu umiał znaleść leki —
A potém uciekł od pochwał, nagrody —
Żeby znów stanąć, gdyś skinął w potrzebie?
Kto niewczas dzielił, łzy twoje i gody —
I duszę swoją gotów dać za ciebie? —


Dymitr.

Pomnę ja Mołnia, wszystkie trudy twoje,
Pamiętam kiedym gonił za Turkami,
Twe troski o mnie, łzy i niepokoje.
Kobieta, zniosłaś męskie trudy z nami.
Ja też w tém sercu na wieki zasiałem,
Pamięć o tobie i wdzięczność dla ciebie,
Ja — nie nagrodzę mojém życiem całém —
Lecz tam ci Mołnia, nagrodzi Bóg w niebie!
Księżna niech sobie siedzi za krośnami
Ale z jéj zamków, licznych wsi i włości,