Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Waćpani do gawędki, a mnie do puhara,
Gotuj jéjmość przyjęcie — Ja prędzéj pospieszę
Bo na ganku ich muszę powitać perorą,
Z ich łaski dla mnie niezmiernie się cieszę,
Patrz Aśćka inwitacyą, jak do serca biorą.
Ho! ho!

(Pan Cześnik, w ganku).

Otóż i oni!

Goście.

Witamy Cześnika!

Cześnik.

Do nóg upadam, pod nóżki się ścielę,
Ich fawor serce przenika.
Nie w stanie jestem, za łaski tak wiele,
Całém się życiem wypłacić!
Lecz wdzięczną będę całe moje życie.
I chatkę moją pokocham ubogą,
Która po takich splendorów zaszczycie,
Nad pałace będzie drogą.
Panie Starosto! prosimy do środka,
Wszak to niegodzi witać się u progu —
Mówią że zwada lub nieszczęście spotka,
A dotąd dzięki najwyższemu Bogu,