Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

już, już miano zagaić, a o usposobieniach senatorów chodziły najsmutniejsze wieści.
Rzucony popłoch, zamiast pomódz, zdawał się raczej rodzić zamięszanie. Magnus w ciągu tygodni sejmowych był codzień potrzebnym, on miał być woźnicą, bez niego kroku stąpić nie mógłby Władysław.
Z jak promienistą twarzą powitał go król! Sprawozdanie z podróży na dwór cesarza mógł Magnus odłożyć, owoc jej, listy przywoził, lecz co tu było począć z upartym sejmem, który miał się domagać wyrzeczenia się idei wojny, rozpuszczenia nieznośnie ciążących wojsk cudzoziemskich, unieważnienia pieczęci prywatnych, usunięcia z rady ludzi „obcych“ (szło o Magnusa głównie).
Blada, pargaminowa twarz dyplomaty, gdy król mówił pośpiesznie, pozostała nieporuszoną, jak gdyby w tem wszystkiem dla Magnusa nic a nic nowego nie było.
Wysłuchawszy opowieści króla, który ku niemu oczy podnosił, graf rozpoczął cicho, sucho, zimno swą lekcyę.
— N. Panie — rzekł naprzód lakonicznie — sztuka rządzenia jest w większej części sztuką uwodzenia ludzi.
Gdzie nie można pójść przebojem, trzeba szukać ścieżyn zakrytych.